Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 26 marca 2018

Pewnego razu w stawie ("Zielona Arka", sierpień 2000)


PEWNEGO RAZU W STAWIE

Świat, jaki odbieramy na co dzień, jest tylko jednym z wymiarów biosfery. Lecz wystarczy przyklęknąć aby dostrzec świat inny, i tak złożony, że w porównaniu z nim, środowisko życia człowieka - pomimo swego duchowego, intelektualnego i technologicznego bogactwa - jest biologicznie ubogie.

Pływak żółtobrzeżek ciężko wiosłując długimi tylnymi nogami, przemyka od jednej do drugiej kępy turzyc, polując na kijanki i larwy. Czasem trafi na małą rybkę, która zapędziła się w zatoczkę bez wyjścia. W swych poszukiwaniach owad zawadza o zwisające bezwładnie nogi żab zielonych i ropuch szarych. Jedne płazy złożyły już dawno skrzek, inne są w trakcie okresu godowego. Galaretowate złoża skrzeku nie są pilnowane i w żaden inny sposób nie zabezpieczone. Bezwzględnie wykorzystuje to traszka zwyczajna, która bezkarnie zajada się odżywczymi czarnymi kulkami. Niewiele kijanek przetrwa, ale wystarczająco dużo, by przedłużyć byt swoich gatunków.
Dojrzałemu pływakowi zagrażają tylko jego pobratymcy i duże ptaki. Ale miękkie i bezbronne larwy jętek i komarów, to podstawowe źródło pokarmu dla wielu wodnych zwierząt. I nie tylko zwierząt... Delikatne żółte kwiatki pływacza, zdobiące stawy całym latem, niczym szczególnym się nie wyróżniają. Za to dopiero pod wodą roślina ujawnia swe prawdziwe oblicze. Posiada liczne lepkie pęcherzyki do których przylepiają się drobne wodne zwierzęta, a następnie zostają strawione i „zjedzone” przez pływacza. Samica pająka topika czatuje, w swym powietrznym podwodnym dzwonie przyczepionym do liści wywłucznika, na wszystko co poruszane prądem wody, znajdzie się w jej pobliżu. Przyczepiona do podwodnej łodygi trzciny wielka larwa ważki z potężnymi żuwaczkami, czatuje na jakąś rybkę - może być nawet dużo większa od niej samej.
Niezdarnie pływającego żółtobrzeżka mija jak błyskawica wioślak - podobny do chrząszcza wodny pluskwiak. W przeciwieństwie do wielu innych mieszkających tu pluskwiaków, nie jest on drapieżnikiem, lecz odżywia się glonami. Jego krewniak pluskolec - to już prawdziwy myśliwy. Lokalizuje ofiarę niezwykle wrażliwym zmysłem odbierającym drobne wstrząsy w wodzie, chwyta ją przednimi odnóżami, wstrzykuje substancje trawienne i wysysa rozpuszczoną zawartość. Niektóre pluskwiaki w nocy świecą, inne wydają  dźwięki przypominające cykanie świerszcza - wszystko po to, by zwabić samice.
Szybkość pływania w świecie pełnym wrogów, to oprócz maskowania, sposób na przetrwanie. Pływaka wyprzedzają pod tym względem mniejsze toniki, halawniki i grążaki. Wszystkie te chrząszcze muszą co jakiś czas podpływać do powierzchni wody, by nabrać powietrza. Nie wszystkie owady wodne muszą być jednak dobrymi pływakami. Niczym senna mara powoli wspina się po łodydze rzeżuchy wodnej, wyglądająca jak spłaszczony skorpion - płoszczyca. Blisko powierzchni wystawia długą rurkę, którą nabiera powietrza. Ustawia się głową w dół i z gęstwin podwodnych liści wysuwa potężne przednie odnóża w które chwyta kijanki i ryby. Pokrewna topielica, również drapieżna, przypomina wyglądem patyczaka, dzięki czemu może doskonale maskować się w podwodnym świecie. Czarna ogromna kałużnica - największy wodny chrząszcz (wielkości pudełka od zapałek) przeciska się właśnie wśród wodorostów i uczepia się pyska szczupaka. Ten jednak ani drgnie. Nie zaatakuje kałużnicy, choć połknął by ją bez trudu. Będzie tak tkwił nieruchomo dopóki nie zgłodnieje. Wtedy zapoluje, ale nie na owady, lecz na inne ryby. Kałużnica będzie zaś spokojnie zagryzać liście podwodnych roślin. W młodości nie była jednak jaroszem. Jako larwa budziła grozę swą drapieżnością.
Głośny plusk trących się linów na dłuższy czas zmąci wodę. Lecz uderzenie cienkiego czaplego dzioba jest tak błyskawiczne, że wodne zwierzęta nawet nie dostrzegają tego cichego rybaka.
            Wyjdźmy więc teraz na powierzchnię. Uff... Tu już słychać przeróżne dźwięki, zwłaszcza śpiewy ptaków. Samiec potrzosa całymi godzinami ćwierka z wierzchołka tej samej trzciny. Szarobrązowe liczne trzcinniczki uwijają się wśród łodyg roślin w najgęstszych szuwarach, gdzie wyłapują setki komarów, jętek, much, pająków i gąsienic. Perkozy dwuczube groźnie stroszą swe barwne kryzy i terkoczą głośno uniesione miłosnymi zalotami. Gdzieś w gęstej kępie turzyc, brązowa samica kaczki krzyżówki, zastygła nieruchomo na wiele godzin w swym przytulnym gnieździe. Wszędzie nad stawem trzepoczą pełne kolorów ważki: pałątki, łątki i żagnice. Wyjątkowo piękne loty godowe odbywają lśniące granatowo świtezianki.
Lecz radość pory godów miesza się tu z cichą śmiercią. Najłatwiej o nią na powierzchni wody. Opanowały ją nartniki i małe czarne krętaki. Poruszają się po niej niczym wodoloty. To samo napięcie powierzchniowe wody, dzięki któremu żyją krętaki i nartniki, staje się pułapką dla ich ofiar. Pszczoła, która spadła z kwiata kosaćca skrzydłami na dół, jest już uwięziona przez tą niezwykłą właściwość cieczy.
Zafurkotał ogromny husarz, zwany „władcą”, ścigający latające owady niczym szturmowy helikopter. Wielka samica bagnika przybrzeżnego - bagiennego pająka - wyszła ze swego gniazda spod liścia barszczu wodnego. Sunie powoli w dół łodygi ku wodzie. Tu uczepia się rośliny dwoma tylnymi parami nóg, a dwie przednie układa na tafli spokojnej wody. Wyczekuje. Zapędzony w miłosnej gonitwie nartnik, wpada prosto w jej szczękoczółki. Drapieżnik, który sam staje się ofiarą, to tutaj nic nadzwyczajnego.
Nad zwarty kożuch z rzęsy wystają tu i ówdzie pary dużych okrągłych oczu żab zielonych. Ani komar ani mucha nie zdążą uniknąć błyskawicznego ataku tak ukrytego płaza. Ale tu nikt nie może czuć się bezpieczny. Oto w kierunku zamaskowanych żab zbliża się bezszelestnie falująca cienka linia, delikatnie rozsuwając dywan z rzęsy. Z przodu widać tylko czarną głowę z żółtymi plamami i parę groźnych, nieruchomych oczu zaskrońca. Gad jednym celnym uderzeniem chwyta płaza za głowę i odpływa. Już jej nie wypuści - połknie zdobycz w całości w swym ulubionym miejscu.
...A z nastaniem nocy, obudzą się do życia jeszcze inne i jeszcze dziwniejsze zwierzęta, by łączyć kolejne ogniwa złożonego ekosystemu stawu.  



Artur Staszewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dwie rocznice – czyli Kaczmarski i Smoleńsk

Wczoraj większość mediów zwróciła uwagę na dwie najważniejsze, ich zdaniem, rocznice w jednej dacie: 10 kwietnia - to rocznica zarówno...