Uwaga – obcy!
W horrorze o Obcym trup ściele się gęsto i często.
Obcy jest tu przedstawiany jako bezwzględny pasożyt i drapieżca, niezniszczalne
monstrum o niewiarogodnej odporności i woli przetrwania. Obcy, mimo że wygląda
na zwierzę, jest istotą inteligentną, szybko uczącą się od ludzi wszystkich ich
najgorszych cech mogących ułatwić mu podbój. Nie ma siły, która mogłaby go
powstrzymać. W filmie ludzkość po raz pierwszy spotyka na drodze kolonializmu
przeciwnika godnego siebie .
Analogii wcale nie trzeba poszukiwać ani w fantastyce, ani w kosmosie.
Jest ich całe mnóstwo, tuż obok nas, w realnym świecie. Pierwsi kolonialiści z
Europy przywieźli na Hawaje i inne pobliskie wyspy szczury, świnie, psy i koty.
Już w ciągu paru lat zwierzęta te wytępiły bezpowrotnie większość żyjących tam
endemicznych gatunków ptaków. Przywiezione do Australii króliki stały się taką
plagą, że tępi się je bezskutecznie wszystkimi możliwymi metodami – również
chemicznie. Dziesiątki tysięcy ludzi zginęło podczas budowy Kanału Panamskiego
na żółtą febrę, której wirus przybył tu wraz z egipskim komarem na statkach
niewolniczych... I tak dalej.
To tylko przykłady skutków kolonializmu, który
zawsze niósł ze sobą śmierć i zniszczenie. W znakomitej większości obce gatunki
pojawiały się na nowych lądach wraz z człowiekiem, którego grzechów związanych
z tym procederem nie sposób zliczyć. To, o co chodzi filmowemu Obcemu, do
złudzenia przypomina „dzieło” Europejczyków w epoce kolonializmu – wyniszczenie
tubylczych ludów, odebranie im ziemi, zrobienie z nich niewolników, zniszczenie
miejscowej kultury i naturalnego środowiska.
Wśród ekspansywnych zwierząt i roślin jest różnie.
Najeźdźcy przybyli do Europy rzadko powodują tu zagładę – częściej fauna
europejska zakłóca delikatną równowagę cieplejszych lądów pełnych endemitów.
Najczęściej gatunek kolonizujący nowe obszary cechuje się bezwzględną
zaborczością terytorialną. Nie przyjmuje żadnych warunków. Jest zdobywcą
narzucającym własne warunki i jeśli przeszkadza mu gatunek pokrewny – zwykle skutecznie
go wypiera. Obcemu wszystko sprzyja – zazwyczaj brak wrogów naturalnych i
chorób, z którymi musi walczyć miejscowy krewniak.
Ekspansja
terytorialna jest jednocześnie tak naturalną potrzebą, jak jedzenie i
rozmnażanie się. Ograniczenia występują w specyficznych cechach gatunkowych:
zdolnościach komunikacyjnych, czy umiejętności do aklimatyzacji w nowym
środowisku. Natura nie wszystkim pozwala więc na szerokie rozprzestrzenianie
się. Pingwiny raczej do Polski nie dotrą.
Z pewnością
największymi możliwościami ekspansji dysponują ptaki, które mogą szybko
przemieszać się nie tylko po całych kontynentach, ale również między nimi, a
rybitwa popielata każdego roku wędruje od bieguna do bieguna. Rybitwa ta
mogłaby więc teoretycznie skolonizować cały świat, ale gnieździ się tylko w
północnych rejonach Eurazji i Ameryki Północnej. Jest całe mnóstwo dalekich
wędrowców, choćby bociany białe, które zimują aż w południowej Afryce. Zaraz
oczywiście nasuwa się pytanie – dlaczego ptaki te nie zakładają gniazd na zimowiskach?
Pytanie odwieczne, jak sama tajemnica ptasich wędrówek. Najkrócej można byłoby
odpowiedzieć: bo nie jest to ich środowisko lęgowe. Inaczej mówiąc – roczny
cykl życia u ptaków jest mocno genetycznie zakorzeniony, choć w wyniku
oddziaływania pewnych czynników (na przykład zmian klimatycznych), mogą
wystąpić odstępstwa. Instynkt wędrówkowy zanika na przykład u zachodnio- i
środkowoeuropejskiej populacji intensywnie dokarmianych łabędzi niemych.
To dziwne, ale
na podbój nowych ziem wyruszają zazwyczaj ptaki osiadłe, lub przynajmniej
częściowo osiadłe, rzadko wędrowne. Jedną z najbardziej spektakularnych
ekspansji odbyła sierpówka. Jeszcze w początku XX. wieku najdalej na północ i
zachód docierała ona do Bułgarii, w latach 30. zajęła Węgry, w Polsce stwierdzona
po raz pierwszy w 1943 r. w Lublinie. Współcześnie sierpówka występuje prawie w
całej Europie i należy do najliczniejszych miejskich ptaków.
Nie jest to
jednak rekordowy wyczyn. Najbardziej zdumiewającą samoistną ekspansją wykazuje
się współcześnie czapla złotawa (Bubulcus ibis). Z Azji Mniejszej i Północnej
Afryki gatunek ten wyruszył najpierw na podbój całej Afryki i południowej
Europy. W 1910 r. przeleciała Atlantyk i dotarła do Ameryki Południowej skąd w
1930 r. zaczęła kolonizować obie Ameryki z takim sukcesem, że już w 1956 r. na
samej tylko Florydzie gniazdowało 6000 par. Na tym się jednak nie skończyło. W
1948 r. czapla złotawa dotarła do Australii i Nowej Zelandii. Współcześnie nie
ma jej tylko w gęstych lasach oraz w północnych rejonach kuli ziemskiej, gdzie
jest dla niej na razie za zimno.
Zarówno
sierpówka, jak i czapla złotawa odniosły sukces głównie z jednego powodu –
braku konkurencji. Nie ma dowodu na to, że ich ekspansja przyniosła
jakiekolwiek straty dla miejscowych gatunków i ich środowiska. W przypadku
ptaków jedynie nieliczne gatunki mogą powodować wypieranie innych. Tak jest na
przykład z dużymi mewami, które bywają groźnymi drapieżnikami niszczącymi lęgi
miejscowych ptaków.
Wyjątkowe
przypadki, to gatunki kosmopolityczne – występujące na całym świecie. Należy do nich na przykład sokół wędrowny i
płomykówka, dla których ornitolodzy wyszczególnili po kilkadziesiąt
podgatunków. Nie wiadomo jednak kiedy i w jaki sposób ptaki te opanowały całą
kulę ziemską.
W przypadku
ptaków bardzo trudno jest dowieść ich negatywnego wpływu na miejscowe
środowisko podczas inwazji. Istnieje poza tym przypuszczenie, że ekspansje
terytorialne ptaków są zjawiskiem cyklicznym, a więc naturalnym, powtarzającym
się z pewną częstotliwością, nawet co 50 i 100 lat, a może jeszcze rzadziej,
czego przykładem jest kormoran. Inaczej ma się sprawa z ssakami. Mają one
znacznie mniejsze zdolności komunikacyjne od ptaków i dlatego bardzo rzadko i
powoli samoistnie kolonizują nowe obszary. Większości tym zwierząt pomógł w ekspansji
człowiek.
Norki
amerykańskiej nie przywiało do Europy tornado, ani nie przepłynęła Atlantyku –
sprowadził ją człowiek i to z pełną świadomością. Gatunek ten doskonale znosi
niewolę w ciasnych klatkach i głównie dlatego szybko stał się jednym z najpopularniejszych
zwierząt futerkowych w prawie całej Europie. Niezwykle drapieżna, agresywna
norka amerykańska, uciekając z niewoli zaczęła wypierać i tak już przetrzebioną
populację norki europejskiej, która ocalała współcześnie prawdopodobnie tylko
na wschodzie Europy i w azjatyckiej części Rosji, gdzie wciąż trwa jej
wypieranie przez gatunek pokrewny.
Przykładów
podobnych do norki jest więcej, ale w innych przypadkach rzadko udowodniono tak
drastyczny wpływ obcego na rodzimą przyrodę europejską (poza zwiększeniem
zagrożenia dla ptasich lęgów – być może wyolbrzymionym). Mowa tu o jenocie,
którego ojczyzną jest północno-wschodnią Azja i którego wsiedlono do zachodniej
części ZSRR, skąd już w latach 50. przedostał się do Polski i nadal kolonizuje
Europę. Dobrze czuje się w Europie również amerykański szop, sprowadzony do
Hesji w Niemczech w 1934 r. Nieźle radzi sobie nutria – przybysz z Ameryki
Południowej zaaklimatyzował się zwłaszcza na południu i zachodzie Europy.
Jeszcze lepiej powodzi się piżmakowi z Ameryki Północnej, którego sprowadził
(dla futra oczywiście) w 1905 r. książe Colloredo-Mansfeld do swojego majątku
pod Pragą, skąd gryzoń rozprzestrzenił się po Europie. Już w latach 20. XX.
wieku zaczęto go intensywnie tępić, jako szkodnika urządzeń melioracyjnych, ale
bezskutecznie. W dodatku w tym samym czasie w europejskiej części ZSRR
wypuszczono na wolność 80 000 piżmaków skąd rozprzestrzeniły się aż po
Skandynawie, Syberię i Azję Środkową. Do tej listy dodajmy jeszcze
północnoamerykańską wiewiórkę szarą, którą w liczbie 350 osobników wypuszczono
w Anglii w 1889 r. Tu już musiał pojawić się konflikt z rodzimą wiewiórką
pospolitą, która zdawało się, że całkowicie zniknie z Wysp. Jednak w którymś
momencie oba gatunki zaczęły koegzystować i zmniejszona populacja wiewiórki
pospolitej utrzymuje się obecnie na stałym poziomie. Nie każdy wie, że zarówno
szczur wędrowny, jak i szczur śniady przybyły do Europy dopiero w czasach
wczesnohistorycznych, prawdopodobnie z Azji. We Włoszech i na Bałkanach żyją
jeżozwierze, które zawleczono tam już w czasach starożytnych.
Jeszcze
więcej można byłoby podać przykładów ze świata roślin. W lasach całej Polski
spotykamy wiele obcych gatunków drzew – sadzonych tu kiedyś specjalnie ze
względu na ich szczególne walory. Takie drzewa jak daglezja czy dąb czerwony –
pochodzące z Ameryki Północnej – są odporniejsze na tutejszy klimat niż wiele
podobnych gatunków rodzimych oraz rzadko są atakowane przez szkodniki i
choroby. Pomorskie świerki były również sztucznie wsiedlane – dziś dziesiątkują
je choroby i szkodniki, a leśnicy rezygnują z ich uprawy.
Świat
miesza się więc coraz bardziej i jakie będą ostateczne skutki takiej
globalizacji trudno przewidzieć, choć jest się czego obawiać. Jest coś smutnego
w tym, że jadąc do Ameryki Południowej natkniemy się tam na całe połacie łąk
identycznych jak w Europie... Tak, tak – zawleczono tam wiele gatunków roślin
zielnych, których ekspansywność wyparła rodzimą florę. Również po to, żeby
obserwować na wolności papugi, wcale nie musimy wybierać się do tropików, bo
populacje kilku gatunków są już liczone w Niemczech i Wielkiej Brytanii w
tysiącach rozmnażających się na swobodzie ptaków. W podgrzewanych wodach
polskich rzek i jezior coraz częściej łowione są amazońskie piranie. W Anglii
od lat żyją podobno na swobodzie pumy. Na bazarach i w sklepach zoologicznych
możemy wybierać i przebierać w egzotycznych zwierzętach: owadach, pająkach,
płazach, gadach, ptakach i ssakach. W Gdańsku jednej z posesji pilnuje...
aligator. Tylko patrzeć jak z Puszczy Wkrzańskiej wybiegnie na drogę... słoń.
Artur Staszewski
Z Ustawy o ochronie przyrody:
Art. 42. 1. Zabrania się wprowadzania do środowiska
przyrodniczego zwierząt lub roślin, a także ich form rozwojowych, obcych
rodzimej faunie i florze.
Niezwykłym przypadkiem okazał się zawleczony
w 1912 r. z Chin do Niemiec krab wełnistoręki. Rozmnożył się on szczególnie w
nurtach Łaby i Wezery, których zanieczyszczenie było tak ogromne, ze ginęły w
nich masowo wszystkie inne zwierzęta. Skorupiak był odporny na trucizny i żywił
się martwymi zwierzętami. Do lat 70. rozmnożył się w wielomilardową populację
wędrującą między Morzem Północnym a Pragą. Miał
poza tym dodatkową, nadzwyczajną zdolność przetrwania bez pożywienia
przez okres wielu miesięcy. Gdy jednak w wyniku postępu ekologii do rzek
zaczęło wracać życie, krabom zaczęło brakować pożywienia i masowo wymierały. Z
braku padliny pożerały się nawzajem i współcześnie prawie całkowicie wyginęły.
W 1883 r. potężny wybuch wulkanu zniszczył
całkowicie życie na małej wysepce Karakatau, leżącej ok. 25 mil morskich od
wybrzeży Jawy i Sumatry. 45 lat później stwierdzono tam obecność już 350
gatunków zwierząt, w tym dwa gatunki myszowatych, które dostały się na wyspę
bez udziału człowieka.
Przykładem wypierania jednego gatunku rośliny
przez inny są niecierpki. Sprowadzony z Azji i szybko rozprzestrzeniający się w
Europie niecierpek drobnokwiatowy wdziera się do cienistych i wilgotnych lasów,
nad strumykami i potokami stacza zwycięskie walki ze znacznie większym od
siebie rodzimym niecierpkiem pospolitym.
Tajemnica zwycięstwa obcego tkwi w znacznie większej produktywności nasion i
porastaniu powierzchni w dużym zwarciu – zagłuszającym rozproszone osobniki
krewniaka. W ostatnich latach pojawił się masowo na zachodzie Polski chyba jeszcze
bardziej niebezpieczny niecierpek Roylego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz